piątek, 26 sierpnia 2011

Mały stosik


Od góry:

  • "Ulica przeznaczenia" - Emilie Richards - zupełnie zapomniałam o jej istnieniu, a stała zakryta przez inne książki. Kiedyś kupiłam, bo była za 9.90 :) ktoś czytał?
  • "Imię wiatru" - Patrick Rothfuss - mój Patryk zapominał o świecie podczas lektury tej książki, więc i ja się skusiłam - pożyczyłam, choć nie lubuję się raczej w literaturze fantasy. Czytam właśnie i chyba już wszystko rozumiem..
  • "Duma i uprzedzenie" - Jane Austen - wymiana na LC; nic tej pani dotychczas nie czytałam, a zawsze miałam ochotę spróbować.
  • "Drżenie" - Maggie Stiefvater - wymiana na LC; bardzo chciałam, bardzo się rozczarowałam - moja opinia w poście poniżej.
  • "Jednoroczna wdowa" - John Irving - wymiana na LC; wiele o autorze słyszałam, więc od czegoś trzeba zacząć przygodę z jego literaturą.
  • "Pożeracz snów" - Bettina Belitz - i znów wymiana na LC; taki po prostu okres w życiu, że chce mi się czytać lekko, przyjemnie, o magicznych sprawach.
  • "Milczący zamek" - Kate Morton - zakup własny w empiku -20%. Autorkę uwielbiam, więc i w dniu premiery po prostu musiałam! Moja opinia tutaj.
Jak widać ostatnimi czasy raczej więcej wymieniałam niż sama kupowałam. Spowodowane to jest oczywiście trudnościami finansowymi. Ślub brata miał tutaj ogromne znaczenie, a i kilkadziesiąt nieczytanych jak dotąd książek czeka na swoją kolej, więc nowe pozycje muszą niestety poczekać. Może w październiku/listopadzie będzie lepiej :) No i z nadejściem nowego roku akademickiego znów będę miała dostęp do biblioteki uniwersyteckiej!
Poza tym za dwa tygodnie czeka mnie drugi egzamin licencjacki, z ekonomii - w lipcu broniłam się z matematyki. Kiedy muszę się uczyć, to akurat za oknem pogoda najlepsza tego lata.


wtorek, 23 sierpnia 2011

Drżenie - Maggie Stiefvater

Od dłuższego czasu miałam ochotę na książkę dla młodzieży, coś utrzymanego w klimacie „Zmierzchu”, którą pochłonęłabym równie zachłannie. Po prostu chciałam znaleźć się w zupełnie innym świecie, poczuć trochę magii. Wybrałam „Drżenie”, bo spotkałam się z pozytywnymi opiniami, a także dlatego, że wg The Observe miałam ją pokochać, jak wcześniej wspomniany „Zmierzch”. Czy pokochałam? Zdecydowanie nie.

W powieści spotykamy Grace, która będąc małą dziewczynką została pogryziona przez wilki. Od tamtego momentu całe jej życie jest podporządkowane właśni im. Uwielbia je obserwować. Zwłaszcza jednego z nich, o pięknych oczach. Jej życie nabiera tempa, gdy po zniknięciu kolegi ze szkoły - Jacka - mieszkańcy postanawiają rozprawić się z wilkami i je zabić. W wyniku polowania ranny zostaje jeden wilk, którego odnajduje pod swoim domem Grace. Jednak on nie jest już zwierzęciem, ale człowiekiem. Dziewczyna nie ma żadnych wątpliwości, że ma do czynienia ze swoim wilkołakiem. Mogłoby się wydawać, że od tego momentu nic nie stanie na przeszkodzie ich miłości. A jednak!

Miałam wiele oczekiwać w stosunku do tej książki. Pierwsze kilkadziesiąt stron przeczytałam z wielką przyjemnością, nawet mi się podobało i oczekiwałam jakiś ciekawych zwrotów akcji. Niestety nie doczekałam się. Po jakimś czasie znudziła mi się ich ciągła walka ze spadającą temperaturą i dość nietypowe zachowanie rodziców Grace. Brakowało mi innych wątków pobocznych wiążących historię, bardziej rozbudowanych, bo niestety te, które zaoferowała autorka nie zaciekawiły mnie, były raczej mało wyraziste. Mimo że w moim odczuciu powieść ta jest jedną ze słabszych, które czytałam w swoim życiu, to jeżeli będę miała taką możliwość (choć na pewno nie kupię) przeczytam dalsze losy Sama i Grace.

To jest tylko moja opinia na temat „Drżenia”. Wielu osobom bardzo się ta powieść podobała i jeszcze wielu zwolenników zyska.  Natomiast ja nadal czekam na coś niezwykłego i magicznego.

2+/6

czwartek, 18 sierpnia 2011

1Q84 t.1 - Haruki Murakami

Z twórczością Haruki Murakamiego spotkałam się jak dotąd tylko przy lekturze „Norwegian Wood”, która to zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jednak ostrzeżono mnie, że była to jego najbardziej „normalna” powieść, co spowodowało, że z jednej strony podeszłam z rezerwą do „1Q84” nie wiedząc czego mogę się spodziewać, a z drugiej byłam niezmiernie ciekawa tego fenomenu. 

Głównymi bohaterami powieści są Tengo i Aomame. Młodzi ludzie, około trzydziestego roku życia, których losy przedstawione są w oddzielnych rozdziałach, na przemian następujących po sobie, prowadzą diametralnie różne życie, choć wszystko wskazuje na to, że od zawsze są związani ze sobą. On, z wykształcenia oraz z  zamiłowania matematyk prowadzący zajęcia na kursach, który w wolnym czasie stara się zostać pisarzem. Natomiast ona, instruktorka sztuk walki, poza pracą zajmuje się zabijaniem mężczyzn, którzy krzywdzą kobiety. Czy możliwe jest aby tak inne od siebie na pozór osobowości mogło coś łączyć? Nie bez znaczenia pozostaje dla mnie fakt, że bohaterowie nie żyją i nie potrafią żyć w stałym związku. Możliwe, że w podświadomości czekają na siebie?

Murakami z niezwykłą zręcznością i płynnością prowadzi czytelnika przez kolejne wydarzenia. Choć rozdziały dotyczą albo Tengo, albo Aomame, to jednak dostrzegalne są elementy wskazujące na fakt, że historie „zbliżają się do siebie”. Tytuł powieści również ma w sobie pewną tajemnicę, choć jak można się domyślić, na pierwszy rzut oka, wskazuje, że historie dzieją się w roku 1984, który to rok nie jest tak oczywisty dla Aomame.

Chociaż podczas lektury tej książki często zadawałam sobie pytanie „ale o co chodzi” i zastanawiałam się, co jest w tej powieści takiego fascynującego , to ostatnie kilkadziesiąt stron było odpowiedzią na moje wszelkie wątpliwości. Jednak muszę przyznać, że książka ta odsłoniła moje braki. Niestety nie czytałam powieści„1984” George`a Orwell`a, do której często pojawiały się nawiązania, a myślę, że jej znajomość pozwoliłaby mi na lepsze zrozumienie powieści Murakamiego. 

Zaraz sięgam po drugi tom aby dowiedzieć się jak potoczyły się dalej losy tych dwoje, a także niezwykłej siedemnastolatki Fukaeri, która w mojej opinii jest centralną postacią, mimo wszystko. Dlaczego? Zachęcam zapoznać się z tą książką!

5+/6

niedziela, 14 sierpnia 2011

Milczący zamek - Kate Morton


Chociaż nie była to książką należąca do moich wakacyjnych planów czytelniczych, to w momencie kiedy dowiedziałam się o jej premierze w Polsce od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Wcześniej spotkałam się już z powieściami Kate Morton. „Zapomniany ogród” należy do moich ulubionych książek, a z kolei z „Domem w Riverton” trochę się męczyłam. Tym razem również czuję się bardzo usatysfakcjonowana i wręcz pochłonęłam „Milczący zamek”.

Najnowsza książka australijskiej autorki opowiada historię młodej redaktorki Edith, która podczas niedzielnego obiadu u swoich rodziców jest świadkiem dziwnego zachowania matki po otrzymaniu niespodziewanie zaginionego pięćdziesiąt lat temu listu. Wtedy dowiaduje się również, że podczas II wojny światowej jej matkę  ewakuowano z Londynu wraz z rodzeństwem do Milderhurst, gdzie została przygarnięta przez rodzinę Blythe`ów. Jednak kobieta nie chce rozmawiać na temat tamtego okresu. Edith nie daje spokoju świadomość, że przez całe swoje życie matka nic jej nie powiedziała, więc gdy przypadkowo trafia do Milderhurst postanawia poznać prawdę. Poznaje siostry Blythe: Percy, Saffy i Juniper mieszkające w zamku. Nic nie jest takie, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Skrywane tajemnice zadziwiają.

Fabuła powieści oscyluje wokół tytułowego zamku, w którym każda osoba, przedmiot, czy miejsce mają swoją własną historię. Jego mieszkankami są dwie siostry bliźniaczki Percy i Saffy oraz młodsza Juniper. Są córkami autora „Prawdziwej historii człowieka z Błota”, która dla całej powieści ma kluczowe znaczenie – z fragmentem zapoznajemy się w Prologu. Percy jest tą stanowczą, z głową na karku, której decyzje niejednokrotnie wzbudzały we mnie złość. Mówiłam sobie „jak tak można?”, „dlaczego ona to robi?”. Jednak później, w miarę jak wszystkie sekrety układały się w jedną całość znajdowałam dla niej wytłumaczenie, zaczynałam ją rozumieć. Natomiast Saffy jest tą ciepłą, kobiecą i sympatyczną bliźniaczką, której zachowanie i postępowanie wywoływały u mnie skrajnie odmienne uczucia niż w stosunku do jej siostry i nie mogłam zrozumieć dlaczego daje się tam zdominować. Nie da się ukryć, że ją bardziej polubiłam. Z kolei Juniper to zupełnie inna bajka, z która radzę samemu się zapoznać…

Od pierwszych stron wiedziałam, że to książka stworzona dla mnie. Uwielbiam takie klimaty, tajemnice skrywane przez lata. Co więcej, poczułam ogromną sympatię do Edith od której wszystko się zaczęło za sprawą jej zamiłowania do książek. Czułam się jakbym z nią zwiedzała zamek czy szukała na jego temat jakiś informacji w bibliotece. Kate Morton zafundowała mi niezwykłą ucztę dla wyobraźni, ponieważ zupełnie oderwałam się od życia codziennego. Zupełnie mi nie przeszkadzało, że autorka utrzymała swoje najnowsze dzieło w stylu  „Zapomnianego ogrodu”. Czekam z niecierpliwością na kolejne książki tej autorki!

Gorąco polecam!

5+/6

środa, 10 sierpnia 2011

Pałac Północy - Carlos Ruiz Zafón

Carlon Ruiz Zafon jest jednym z moich ulubionych pisarzy za sprawą genialnej książki jaką jest „Cień wiatru”. Przeczytałam wszystkie jego książki jakie dotąd zostały wydane w Polsce, jednak myślę, że bardzo szybko zapomnę o bohaterach „Pałacu Północy”, jak i o całej historii.  Ale pokrótce. 

W Kalkucie dochodzi do niezwykłych wydarzeń, którego uczestnikami są członkowie sekretnego stowarzyszenia Chowbar Society. Jest to grupka siedmiu przyjaciół wychowana w sierocińcu St. Patrick's, która za miejsce tajnych spotkań wybrała opuszczony budynek nazywany przez nich Pałacem Północy.  W dzień, przed rozwiązaniem ich stowarzyszenia dochodzi do tajemniczej wizyty staruszki wraz z wnuczką Sheere.  Kobieta przyszła do dyrektora placówki porozmawiać o jednym z jego wychowanków, którego szesnaście lat wcześniej została zmuszona zostawić w sierocińcu. Tym chłopcem jest Ben – członek Chowbar Society. W tym samym czasie Sheere zaprzyjaźnia się z nimi i opowiada swoją historię tułaczki po świecie z babcią uciekając przed człowiekiem, który ich szuka. 

Następnego dnia dyrektora sierocińca odwiedza przerażający mężczyzna. Wizyta okazuje się tragiczna, a sprawca ucieka. Dyrektor każe Benowi porozmawiać ze staruszką, która wyjawia mu historię jego pochodzenia. Sheere i Ben dowiadują się, że są rodzeństwem, a ich ojciec był nadzwyczajnym człowiekiem. Nie tylko był pisarzem, ale także wybitnym inżynierem. Rodzieństwo przyjęło sobie za zadanie dowiedzieć się czegoś więcej na temat katastrofy na dworcu Jheeter`s Gate, z której zostali uratowani w dniu narodzin  i o swoim ojcu.  Od tego momentu akcja toczy się w zastraszającym tempie. Rezultacie dochodzi do odkrycia kolejnej tajemnicy, o której starsza kobieta nie powiedziała wnukom. Następują wydarzenia, z których nie wszyscy wychodzą żywi. Kim jest straszny mężczyzna? Kto przeżyje? 

Język w jaki „Pałac Północy” jest napisany jest językiem prostym, z łatwością się tą książkę czyta. W końcu jest to powieść skierowana raczej do młodszego odbiorcy, choć i starsi czytelnicy na pewno z chęcią poznają tą historię. Akcja zbyt szybko się rozwinęła. Nie zdążyłam wczuć się w klimat Kalkuty przedstawionej przez autora. Zanim  się obejrzałam, a wszystko już było wiadomo. Oczekiwałam większego zaskoczenia, tajemnic, o których nawet bym nie pomyślała. Nie wyczekiwałam kolejnych zwrotów akcji. Nie zastanawiałam się, co będzie dalej. 

Choć i są plusy, a mianowicie malowniczy sposób w jaki autor opisuje miejsca, okolicę. Ponadto bohaterowie skonstruowani są w ciekawy sposób i ukazanie ich przyjaźni i lojalności wskazuje na wartości, którymi trzeba kierować się w życiu. 

Pomimo, że jest to moim zdaniem najsłabsza książka autora, to z niecierpliwością czekam na kolejną  „Światła września”, która ukaże się w tym roku, w październiku. Mogę mieć tylko nadzieję, zważywszy iż „Cień wiatru” jest najmłodszą książką Zafona, że kolejne w przyszłości będą jej dorównywać, a co za tym idzie mam ogromną nadzieję, że kolejne powstaną.

3/6

wtorek, 9 sierpnia 2011

Tatiana i Aleksander - Paullina Simons

Z kontynuacjami świetnych książek różnie bywa. Ja zazwyczaj trafiałam na cykle, w których pierwsza część była bardzo dobra, a następna gorsza. Tym razem mogę powiedzieć, że drugi tom „Tatiana i Aleksander” Paulliny Simons jest jeszcze lepszy niż tom pierwszy! Przeczytawszy „Jeźdźca miedzianego” nie sposób było nie sięgnąć od razu po dalszy ciąg.

Tatiana ucieka ze Związku Radzieckiego z pomocą amerykańskiego lekarza po tym, jak wręczono jej akt zgonu Aleksandra. Oczywiście Szura wszystko zaplanował by ją chronić kiedy dowiedział się, że NKWD niedługo po niego przyjdzie.

Tak w telegraficznym skrócie, by nie ujawniać zbyt wielu szczegółów mogących popsuć tym, którzy jeszcze nie czytali całej radości. Książka przedstawia życie Tatiany po narodzinach synka w Ameryce, do której po wielu tygodniach udało się dostać. Zostaje pielęgniarką w szpitalu na wyspie Ellis zajmującą się imigrantami. Poznaje Vikki i doktora Edwarda, którzy stają się jej przyjaciółmi i bardzo jej pomagają. Mamy do czynienia z inną Tatianą, z zamkniętą w sobie kobietą, która próbuje żyć z dnia na dzień bez swojego ukochanego. Jest jej bardzo ciężko i nie może uwierzyć, że Aleksander nie żyje dlatego robi wszystko by dowiedzieć się czegoś na ten temat. Gdy ostatni raz się z nim widziała, powiedział jej aby pamiętała jedno słowo, które nie dawało jej spokoju. W momencie, gdy uświadomiła sobie jego znaczenie postanowiła wyruszyć z powrotem do ZSRR z przekonaniem, że Szura żyje. W Związku Radzieckim z kolei Aleksander zostaje oskarżony o zdradę, zostaje wtrącony do więzienia. Ogólnie rzecz biorąc jego sytuacja nie wygląda zbyt kolorowo. Po wielu próbach ucieczek trafia do obozu Sachsenhausen.

Czy Tatianie uda się go odnaleźć? Jak dalej potoczą się ich losy?

Jestem zafascynowana tą historią przepełnioną miłością i heroizmem. Bardzo podobały mi się wtrącenia retrospekcyjne ukazujące między innymi życie Aleksandra i jego rodziców przed wyjazdem do ZSRR, wspomnienia zarówno Tatiany jak i Aleksandra. Nadało to powieści spójności i spowodowało, że można ją lepiej zrozumieć. 

Z przeczytaniem trzeciego tomu „Ogród letni” trochę zaczekam, choć czasem mam ogromną chęć znów spotkać się z Tatiaszą i Szurą…

6/6

Stos na wakacje

Od wielu miesięcy, jak tylko zaczęłam odwiedzać blogi z opiniami na temat książek, zachwycały mnie publikowane stosy. Nie wiem dlaczego tak właśnie było i nadal jest. Wiem jedno, zawsze wtedy miałam ogromną ochotę kupić sobie kilka książek.

Choć to nie są książki, które w ostatnim czasie kupiłam lub inaczej zdobyłam (przynajmniej większość), ale prezentuję książki, które zaplanowałam przeczytać przez wakacje. Marne szanse są by do października udało mi się je pochłonąć, ale bardzo bym chciała.


Od góry:
  1. Pałac Północy - Carlos Ruiz Zafón (obecnie czytam)
  2. Noce w Rodanthe - Nicholas Sparks
  3. Wrócę po Ciebie - Guillaume Musso
  4. Udręka - Lauren Kate
  5. Studnia wieczności - Libba Bray
  6. Jak Matka Boska trafiła na księżyc - Rolf Bauerdick
  7. Córka kata - Oliver Pötzsch
  8. Dziewczyna, która pływała z delfinami - Sabina Berman
  9. 1Q84 - t. 1 - Haruki Murakami
  10. 1Q84 - t. 2 - Haruki Murakami
  11. Les farfocles - Marcin Szczygielski
  12. Kwiaty od Artiego - Bridget Asher
  13. Życie Pi - Yann Martel
  14. Gdzie Indziej - Gabrielle Zevin
  15. Weranda pełna słońca - Juliette Fay
  16.  Hiszpański smyczek - Andromeda Romano-Lax
  17. Złodziejka książek - Markus Zusak
Jeszcze bardzo bym chciała dorzucić do tej kolekcji "Drżenie", "Pożeracza snów","Pokój" i "Tygrysie Wzgórza".

I co po "Pałacu Północy" zacząć czytać? Odwieczne pytanie...

niedziela, 7 sierpnia 2011

Jeździec miedziany - Paullina Simons


Kiedy zaczęłam czytać opinie na temat tej powieści od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać, że to książka dla mnie i na pewno się w niej zakocham. Nie było inaczej. Jednak aby to zrobić musiało sporo czasu minąć. Powodów było kilka. Irracjonalnie, ale prawdziwie myślałam (nadal tak mam z innymi książkami), że kiedy już ją przeczytam, odbiorę sobie przyjemność poznawania tej historii. Nie umiem tego lepiej wytłumaczyć. Po prostu, przeczytane i koniec. Niepewność, czy jeszcze będę miała możliwość być przed przeczytaniem równie dobrej książki. Ponadto jej objętość też miała znaczący wpływ na decyzję o jej przeczytaniu. Nieracjonalne byłoby zacząć ją czytać np. w trakcie sesji.

Akcja rozpoczyna się w Leningradzie 22 czerwca 1941r. Jest to moment, w którym obywatele Związku Radzieckiego dowiadują się, że zostali zaatakowani przez Niemcy. Ponadto jest to dzień, w którym starsza siostra Tatiany – głównej bohaterki – oznajmia, że zakochała się w idealnym mężczyźnie. Ów mężczyzna okazuje się porucznikiem Armii Czerwonej, którego poznajemy, gdy przygląda się siedzącej na ławce dziewczynie jedzącej lody. Jest to Tatiana. Od tej chwili ich losy złączyły się na zawsze, choć droga do szczęścia była długa i bardzo trudna.

Tatiana to młodziutka dziewczyna, która zmienia się w dojrzałą kobietę. Zupełnie przypadkowo zakochuje się w chłopaku swojej siostry, Aleksandrze, któremu też Tania nie jest obojętna. Ukrywają swoje uczucie przed rodziną, a przede wszystkim przed Daszą. Tatiana nie chcę zranić siostry wyznając jej prawdę, czego również zabrania Aleksowi. Poświęca się dla rodziny. Codziennie chodzi do sklepu, po coraz mniejsze racje żywnościowe. Naraża się na niebezpieczeństwo w bombardowanym mieście. Po śmierci ojca odnosi się wrażenie, że to ona staje się głową rodziny. Zarabia, gotuje, opiekuje się siostrą, mamą, babcią, Mariną i sąsiadami. Ponadto prawie traci życie wyruszając na poszukiwanie zaginionego brata bliźniaka, Paszy, który został wysłany na obóz, gdy wybuchła wojna.

Aleksander w wieku kilku lat przybył z Ameryki ze swoimi rodzicami – zagorzałymi komunistami, którzy zrzekając się amerykańskiego obywatelstwa pragną zamieszkać w Związku Radzieckim i żyć zupełnie inaczej niż dotychczas. Jednak nie wszystko toczy się tak, jak zaplanowali. Aleksander tak naprawdę nazywa się Anthony Alexander Barrington, ale w tragicznych okolicznościach przybiera nazwisko Biełow. W nowym kraju, który go zawiódł, nauczył się walki o przetrwanie, więc wszystkie jego poczynania są doskonale przemyślane. Wstępując do Armii Czerwonej piął się po kolejnych szczeblach kariery. Został odznaczany najwyższymi medalami. Jednak to nie miało żadnego znaczenia dla NKWD.

Autorka przedstawia nam niezwykły obraz wojennego Związku Radzieckiego. Podczas lektury tej książki ma się wrażenie jakby się było na ulicach Leningradu, czy innego miejsca razem z bohaterami. Ponadto historia miłości Tatiany i Aleksandra jest bardzo niezwykła. Zupełnie jakby nierealna, niemożliwa, żeby wydarzyła się naprawdę. I właśnie! Jeżeli chcesz mieć przyjemność z czytania nie zastanawiaj się, czy to osiągalne dla ciebie. Nie mówię o wojnie, ale o tak silnym uczuciu jakie połączyło tych dwoje. Co więcej, aby nie odbierać sobie mile spędzonego czasu na lekturze nie próbuj zastanawiać się, czy w obecnym świecie możliwe jest takie poświęcenie i „niezniszczalność”.

Osobiście spędziłam genialnie czas czytając „Jeźdźca miedzianego”. Odpowiednia książka w odpowiednim czasie. Jeżeli lubisz oderwać się od dnia codziennego, stracić poczucie czasu i miejsca, to książka dla Ciebie!

6/6

 W końcu się przełamałam i napisałam! Od pół roku zbierałam się by założyć tego bloga, a co najważniejsze żeby napisać cokolwiek o przeczytanych książkach, nie tylko przechowywać w głowie przemyślenia na ich temat. Chciałam mieć takie swoje miejsce, bo zawsze zazdrościłam tego innym. Życzę sobie wytrwałości :) Witam!